Kochając siebie...


Krótki test na początek

  • Czy masz problemy z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi?
  • Czy uważasz siebie za osobę atrakcyjną?
  • Czy pozytywnie oceniasz swoje osiągnięcia szkolne, zawodowe?
  • Czy chętnie angażujesz się w działania społeczne?
  • Czy zazwyczaj towarzyszy ci dobre samopoczucie?
  • Czy twoja opinia o sobie ma dla ciebie większe znaczenie niż opinie innych?
  • Czy potrafisz ze spokojem znosić chorobę?
  • Czy bez lęku myślisz o tym, że kiedyś będziesz musiał umrzeć?
  • Czy myśli o samobójstwie są ci całkowicie obce?

 

Policz, ile razy odpowiedziałeś: „nie”. Jeśli odpowiedzi negatywnych było więcej niż pozytywnych, z twoim poczuciem własnej wartości dzieje się coś niedobrego (test ułożony przez prof. Józefa Kozieleckiego, wybitnego współczesnego psychologa, pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego).

 

Zdjęcie w portfelu a obraz samego siebie

Czy pokazywałeś komuś zdjęcia, które nosisz w portfelu? Czy byłeś zadowolony z wrażenia, jakie te zdjęcia wywarły? Niechętnie pokazujemy znajomym zdjęcie w naszym prawie jazdy czy legitymacji szkolnej. Wstyd się przyznać, ale należę do grupy ludzi, którzy wyrzucają do kosza na śmieci swoje nieudane zdjęcia. Zdarzyło mi się to kilka razy i bynajmniej nie w okresie burzy i naporu, jakim jest bycie nastolatkiem, ale teraz, całkiem niedawno. Dlaczego? Choć sama wstydzę się tego typu zachowań i uważam je za śmieszne, nie chcę, by oglądano mój drugi podbródek czy pryszcz na brodzie. Tak samo jest ze zdjęciami mojej rodziny. Przy sobie noszę te wyjątkowo udane.

 

Każdy z nas nosi jednak ze sobą inne zdjęcie, o wiele ważniejsze niż fotografia z portfela czy prawa jazdy. To obraz samego siebie. Być może niektórzy z nas lubią to zdjęcie, wielu jednakże byłoby zakłopotanych, gdyby nasze umysły otworzyły się jak portfele i ktoś przypadkowo zobaczyłby, co myślimy o sobie samych. Często nasz obraz samego siebie jest pomięty i leży na dnie kosza na śmieci. Często myślimy o sobie: Jestem do niczego, nic mi nie wychodzi, gdybym nagle zniknął, nikt by nie zauważył, inni to mają dobrze... albo: Chciałbym być taki jak... A jednak każdy z nas jest bezcenną wartością w Bożych oczach, zaś życie to wspaniała przygoda...

 

Jestem do niczego

Co to jest obraz samego siebie? To wnioski, do których doszliśmy na swój własny temat. Np. kiedy rodzice dają dziecku do zrozumienia, że nie spełnia ich oczekiwań, kiedy w szkole zbiera ono nienajlepsze stopnie, łatwo mu dojść do wniosku, że jest do niczego. Zwłaszcza gdy porówna się do rówieśnika, któremu dobrze się wiedzie. Pod wpływem oskarżeń i krytyki ze strony innych czy siebie samego, czujemy się fatalnie. I odwrotnie, gdy otrzymujemy pozytywne bodźce ze swojego otoczenia, czujemy się dobrze, będąc tym, kim jesteśmy i co robimy. Człowiek z pozytywnym obrazem samego siebie czuje się ważny, wartościowy, potrzebny, wierzy, że jego życie ma znaczenie, jest gotowy do podejmowania wyzwań (komu ma się udać, jak nie mnie? Innym się udaje, to dlaczego mnie nie?), potrafi kochać, pozwala, by go kochano, docenia wartość drugiego człowieka. Negatywny obraz samego siebie powoduje strach przed relacjami z innymi ludźmi (kto by tam chciał się przyjaźnić z kimś takim jak ja???), okrada z energii potrzebnej do działania (jak Kłapouchy z „Kubusia Puchatka” mówi: i tak się nie uda, więc po co???), powoduje, że człowiek staje się niewolnikiem opinii innych (jeśli mówią, że jestem głupi, to pewnie tak jest, czemu mieliby się mylić???).

 

Obraz samego siebie można zmienić

Nikt nie rodzi się ze zdolnością akceptowania samego siebie. Miłość do siebie zdobywa się albo nie – wtedy ona nie istnieje. Katolicki filozof Romano Guardini w swoim eseju napisał: „Akt samoakceptacji jest źródłem wszystkiego. Muszę pogodzić się z tym, że jestem osobą, którą jestem. Pogodzić się z posiadaniem uzdolnień, które posiadam. Zgodzić się z wszystkimi wyznaczonymi mi ograniczeniami. Jasność i odwaga tej akceptacji są fundamentem wszelkiego istnienia”.

 

Jeśli borykasz się z problemem zaakceptowania siebie takim, jakim jesteś lub chcesz pomóc komuś z twoich bliskich, kto ma się za nikomu niepotrzebnego śmiecia, powinieneś zadać teraz pytanie, czy można wytworzyć lepszy obraz samego siebie? Okazuje się, że fundamenty obrazu siebie samego zostały położone w chwili, gdy położna umieściła nas w ramionach naszej mamy. W tym momencie zaczęliśmy nawiązywać relacje z innymi ludźmi. W wieku 5-6 lat nasza koncepcja samego siebie jest już tak mocno zakorzeniona, że stawiamy opór wysiłkom jej przemienienia. Jednak to nie znaczy, że nie da się tego obrazu zmienić. Ten obraz nie jest utrwalony stale, jak na fotografii noszonej w portfelu. Nasze słabości, wady, ograniczenia mogą spowodować zniekształcenie obrazu samego siebie, ale nie jest to proces nieodwracalny. Praca nad przywróceniem właściwego obrazu siebie samego, nad zrozumieniem i uznaniem, że jest się wartościowym człowiekiem jest pracą benedyktyńską – żmudną, ale... przynoszącą niesamowite efekty. Warto spróbować.

 

Brzydkie kaczątko i lalka Barbie

Skąd się bierze negatywna ocena samego siebie? Jest to rezultat całkowicie  niesprawiedliwego systemu oceniania ludzkiej wartości panującego w naszym społeczeństwie. Nie każdy uważany jest za wartościową jednostkę. Nie każdy jest akceptowany. Żyjemy w świecie, gdzie tylko niektórzy są postrzegani jako wartościowi i otrzymują prawo do szacunku oraz godności. Bardzo wcześnie zaczynamy uczyć się znaczenia fizycznego piękna. Wielu ludzi nie próbuje nawet ukryć swoich uprzedzeń w tym zakresie. Przed kilku laty w Chicago zamordowano 8 uczennic szkoły pielęgniarskiej, a komentator TV powiedział: „Tragedia ta jest tym większa, że każda z tych ośmiu dziewcząt była atrakcyjną, młodą kobietą”. No cóż, po paniach w średnim wieku, w dodatku mniej atrakcyjnych fizycznie nikt by nie płakał...
 

Wiele opowiadanych nam w dzieciństwie historii koncentruje się wokół atrakcyjności fizycznej. Np.

  • Brzydkie kaczątko – czemu to nie jest historia o brzydkim pisklaku, z którego wyrosła brzydka, ale wspaniała kaczka?
  • Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków – czemu zła królowa nie pyta: „Lustereczko, powiedz przecie, kto najmądrzejszy jest na świecie?”. Odpowiedź jest jasna: najpiękniejsza ze wszystkich jest jednocześnie najbardziej wartościową.
  • Rudolf Czerwononosy Renifer czy Słoń Dumbo – niezaakceptowani z powodu wyglądu muszą udowadniać światu, jacy są naprawdę.

A lalka Barbie? Spójrzcie na nią. Kanon kobiecego piękna od pół wieku. Nasza córeczka (obecnie już nastolatka) uwielbiała miesięcznik „Barbie”. Kolorowy, z super plakatem wewnątrz, zagadki (choć niezbyt trudne, przecież dla blond Barbie), rebusy... I kilka komiksowych historyjek. A w nich teksty: „Och, czy myślisz, że spodobam się Kenowi? Czy zwróci na mnie uwagę?”. A w innym miejscu: „Czy uwierzysz? Stacey wyglądała oszałamiająco. Wszystkie chciałyśmy być na jej miejscu”.

Dzieci rozumieją znaczenie wyglądu fizycznego, gdy mają 3-4 lata. Po nabożeństwie w mojej parafii do małej dziewczynki chorującej na nowotwór podeszła kobieta w kwiecie wieku i wskazując na nakrycie jej łysej główki powiedziała: „Och, jaka ty jesteś biedna, musisz chodzić w chusteczce”. Organizm dziecka walczył ze straszną chorobą, a pani Wiesia o chusteczce...

 

Niebezpieczeństwa niskiej samooceny

Okrutne głosy podążają za człowiekiem wszędzie, nawet gdy idzie do kościoła. Wciąż inni dają nam do zrozumienia, że „jak nas widzą, tak nas piszą”. Aż w końcu przyznajemy: to prawda, jestem za gruby, a więc beznadziejny, do niczego, godzien pogardy. Kierujemy się opinią innych dotyczącą naszego wyglądu, co w wielu przypadkach doprowadza do przejawów wrogości wobec ciała. Zwłaszcza u dziewcząt. Statystyki zatrważają: 76% dziewcząt i młodych kobiet w wieku 15-25 lat ogranicza spożywanie posiłków w celach kosmetycznych, a nie zdrowotnych, 31% badanych podejrzewa u siebie zaburzenia odżywiania, a u 23% rzeczywiście je stwierdzono. Jedynie 16% kobiet jest zadowolonych z własnego wyglądu, a niezadowolenie reszty skłania do prób jego poprawienia. Anoreksja i bulimia są śmiertelnym zagrożeniem dla młodego organizmu. Leczenie trwa długo i jest trudne. Szacuje się, że aż 15% przypadków kończy się śmiercią.

 

Jak je rozpoznać? Oto objawy.

ANOREKSJA: obsesyjne odchudzanie się, liczenie każdej kalorii, szybka utrata masy ciała, brak umiejętności oceny swojego wyglądu, wstręt do jedzenia, chorobliwy lęk przed utyciem, nieregularność, a następnie zanik miesiączkowania, wysychanie skóry, wypadanie włosów, próchnica zębów, osłabienie kości, zaburzenia pamięci.

BULIMIA: napady obżarstwa i natychmiastowe prowokowanie wymiotów, stałe stosowanie środków przeczyszczających i moczopędnych, brak zainteresowania smakiem spożywanych potraw, opychanie się, czym popadnie, chudnięcie mimo widocznego obżarstwa.

 

Wrogość wobec ciała jest zawsze symptomem braku miłości samego siebie. W skrajnych przypadkach ten brak miłości własnej prowadzi do samobójstwa.

Drugą ważną cechą w naszej kulturze jest inteligencja. Wybitny znawca dziecięcej psychiki, James Dobson, powiedział: „Gdy zbliża się moment narodzin dziecka, rodzice modlą się, żeby było normalne, to znaczy przeciętne. Ale począwszy od pierwszego dnia po porodzie przeciętność nie wystarcza”. Musimy być najlepsi. Musimy odnieść sukces. Musimy zaskakiwać swoją bystrością.

 

Czy pozytywny obraz samego siebie jest biblijny?

Mam troje naprawdę fajnych dzieciaków. Ale jak to uwierało, gdy na specjalnej tablicy w przedszkolu, gdzie pani stawia czerwone serduszka i czarne kropki zamiast ocen z zachowania, w kolumnie „Julka” widniał wielki czarny punkt. Od razu zaczynam dochodzenie: a za co, dlaczego, czemu nie inaczej itd. Jak to możliwe, że moje dziecko nie jest naj? MUSI się poprawić, a jakże!

 

Piękni i bystrzy, atrakcyjni fizycznie i intelektualnie. Oto jacy mamy być, by można było zaliczyć nas do grona szczęśliwych, spełnionych ludzi. „Nieatrakcyjni na Marsa!” – to filozofia współczesnego świata.

 

Więc jak polubić siebie, zaakceptować swoje ograniczenia, pokochać swoje własne „ja”? Żeby nauczyć się sztuki samoakceptacji, musimy uzyskać prawdziwy obraz tego, kim jesteśmy w Bożych oczach. Musimy zacząć budować na fundamencie biblijnej prawdy o pozycji człowieka. „Jak to?”, zapytasz. „Czy tworzenie obrazu samego siebie jest biblijne?”. Wielu chrześcijan widzi siebie jako bezwartościowych grzeszników zasługujących jedynie na piekło. Czytają Rz 12,3: "Powiadam bowiem każdemu spośród was, mocą danej mi łaski, by nie rozumiał o sobie więcej, niż należy rozumieć, lecz by rozumiał z umiarem, stosownie do wiary, jakiej Bóg każdemu udzielił" i myślą:
„Nie powinienem myśleć o sobie za dobrze. To byłoby wywyższanie się, duma, pycha”. Tymczasem odnaleziony przeze mnie komentarz do tego wersetu wyjaśnia znaczenie zwrotu „rozumieć z umiarem” jako „sądzić o sobie trzeźwo”, tzn. formułować opinie o sobie w oparciu o obiektywną, realistyczną ocenę własnej osoby. Nie chodzi tu o zachęcanie do ucieczki przed samoakceptacją, przeciwnie – należy dążyć do stworzenia zdrowego obrazu siebie samego, który zgadza się z tym, co Bóg o nas mówi. Owszem, jest tu ostrzeżenie przed pychą i wyniosłością, lecz z drugiej strony przed fałszywą pokorą i pomniejszaniem swojej wartości. W dalszej części tego tekstu apostoł Paweł wzywa do rozpoznania swoich talentów i darów i do wykorzystania ich dla dobra Ciała Chrystusa, czyli Kościoła, a więc innych wierzących. Chrześcijanie mają odkryć i wykorzystywać swoje talenty.

 

Dowody na wielką wartość człowieka

W porządku. Jest jasne, że tworzenie zdrowego obrazu samego siebie jest biblijne. Ale jak można ten obraz wytworzyć, skoro nie jest się atrakcyjnym fizycznie, skoro wciąż napotyka się ograniczenia, wciąż popełnia błędy? Nie ma innej odpowiedzi jak: uwierzyć. Uwierzyć, że wartość człowieka w Bożych oczach jest olbrzymia, a wynika ona z dzieła Bożego dla nas i w nas. Czy Pan Jezus oddałby swoje życie za nic niewartą istotę ludzką? Po co w ogóle Pan Bóg tworzyłby taką istotę? Jeśli macie kłopoty z pokochaniem siebie, to powieście sobie na drzwiach pokoju kartkę z dowodami wielkiej wartości człowieka w Bożych oczach.

A oto one:

  • Mam pokój z Bogiem (Rz 5, 1)
  • Jestem zaakceptowany przez Boga (Ef 1)
  • Jestem dzieckiem Boga (J 1,12)
  • Duch Święty zamieszkuje we mnie (1 Kor 3,16)
  • Mam dostęp do mądrości Boga (Jk 1, 5)
  • Bóg mi pomaga (Hbr 4, 16)
  • Jestem pojednany z Bogiem (Rz 5, 11)
  • Nie ma dla mnie potępienia (Rz 8, 1)
  • Jestem usprawiedliwiony (Rz 5, 1)
  • Jestem Bożym przedstawicielem (2 Kor 5, 20)
  • Bóg zaspokaja moje potrzeby (Flp 4, 19)
  • Jestem kochany przez Boga (J 3, 16)
  • Jestem świątynią Boga (1 Kor 3, 16)

 

Te wersety dotyczą ludzi, którzy oddali ster swojego życia w Boże ręce, którzy powiedzieli kiedyś: „Potrzebuję Ciebie, Panie Boże. Nie chcę być sam. Oddaję się pod Twoje panowanie. Wierzę w zbawienie przez krzyż Pana Jezusa. Niech się dzieje Twoja wola”. Pan Jezus mówi: Tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz (J 6, 37).

 

Nie zwalnia nas to z obowiązku pracy nad sobą, na zasadzie przysłowia: „Jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz”. To, że Bóg mnie kocha, że mnie akceptuje, powinno mnie zmobilizować do działania. Oznacza to, że powinniśmy pozwolić Bogu pracować nad nami, przemieniać nas. Bóg akceptuje nas i to On przejawił inicjatywę w miłości, to On uczynił pierwszy krok (Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował – 1 J 4, 19). Czy ma to dla ciebie znaczenie? Czy pozwolisz, aby Boża miłość zmieniała cię, kształtowała?

 

Zaakceptuj siebie

Jaką korzyść odniesiemy z zaakceptowania siebie? Odpowiedź zawarta jest w Ew. Mateusza 22, 34-39. Przykazanie miłości bliźniego pod względem ważności stoi tuż obok przykazania miłości do Boga. Werset 39. nie mówi: „Kochaj bliźniego zamiast siebie” czy „bardziej niż siebie”. Mówi: ... tak jak siebie samego. Jeśli nie kochasz siebie samego, to nie możesz mówić o miłości do drugiej osoby. Miłość siebie samego jest więc wstępnym warunkiem i kryterium naszego zachowania się w stosunku do innych. Ucząc się kochać siebie, dostrzegać swoją wartość i akceptować ją, uczymy się kochać drugiego człowieka, dostrzegamy jego wartość, akceptujemy go takim, jakim jest.

 

Ulrich Schaffer napisał: „Kiedy kocham cię bardziej niż kocham siebie, w gruncie rzeczy kocham cię mniej”. Oddaj swoje życie w Boże ręce, pozwól Mu pracować nad sobą, zaakceptuj swoją osobę, pamiętając o wartości człowieka w Bożych oczach, a zaczniesz wtedy prawdziwie kochać.

 

Jola Chwastek



Kochając siebie...




wróć strzałka do góry